Dokładnie miesiąc temu zdałam egzamin specjalizacyjny z Dermatologii i Wenerologii. 5 lat specjalizacji podsumował okres kilku miesięcy nauki i w końcu marzenie się spełniło – skórna z krwi i kości, nic dodać, nic ująć- Dermatolog 🙂
Dopiero po miesiącu od egzaminu mogę powiedzieć, że dociera do mnie, że już po.. i stres przestaje rządzić moim życiem. Stosy notatek, zeszytów, notatek z notatek, mind map i książki z tysiącami chorób skóry. To wszystko równiutko poukładane powędrowało dzisiaj rano na półeczkę i dumnie się do mnie uśmiecha 🙂 Przyjdzie moment, że będę musiała wrócić do tych informacji. Na razie jednak dumnie noszę je w głowie.
Okres izolacji domowej i Zosia rysująca obok mnie, grająca na cymbałkach albo śpiewająca. Z jednej strony moje żywe złoto, z drugiej – jak mam się skupić!!!
Marcin w pracy, bo ktoś musi nas utrzymać. A ja równiutko – od 9:00 do 23:00- dzień w dzień: kawa, plusssz, vigor up, litorsal, b-bloker na dobranoc. Taką walkę ze sobą ostatni raz podejmowałam lata temu jako studentka. Też były cierpienia młodego Wertera, ale wtedy chyba szło łatwiej. Latka już nie te i od niekończących się posiedzeń przy biurku po prostu odwykłam 😉
Po wszystkim Zosia: „JUPIIIII! Mama nie ma już nauki” – bezcenne 🙂
I nagroda- „Zakopany domek” z przyjaciółmi, zabawa do rana i poczucie spełnienia jakiego jeszcze nigdy nie czułam.
Teraz gdy zbiornik baterii jest znowu naładowany, wracam do pracy pełna nadziei, że kiedyś będzie jeszcze jak przed marcem 2020. Jak chyba każdy czekam, aż ten rok się skończy, a 2021 będzie dla nas łaskawszy.